Czyli smaki naszego życia...
Moje kulinarne podróże, wzloty i upadki... próby udane i te niekoniecznie pozytywnie zakończone... małe i trochę większe słodkie przyjemności... miłe niespodzianki i trochę klasyki...
Oto kolejny weekend z Weekendową Piekarnią. Gospodynią tej edycji jestTilianara z Kuchni Szczęścia. Wyszukała i zaproponowała do upieczenia dwa chleby, zupełnie od siebie różne: żytni chleb z siemieniem lnianym i chleb toskański bez soli. Jako, że mój zakwas stale miewa humory (co utwierdza mnie w przekonaniu, że coś co w lodówce stoi, je i słowem się nie odezwie, również może mieć gorszy dzień :-) ), wybrałam kontrowersyjny chleb toskański. Kontrowersyjny, bo pieczony bez użycia soli.
Nigdy nie jadłam chleba bez soli, więc wiele się po nim nie spodziewałam. W połowie wyrastania, kiedy doczytałam, że podane proporcje wystarczą na upieczenie dwóch bochenków, przez chwilę żałowałam, że nie podzieliłam składników na pól. Ale słowo się rzekło ;-) Ciasto było bardzo przyjemne w obróbce, bo choć na początku klejące, to po wyrastaniu ze złożeniem, miękkie, elastyczne i dające się łatwo formować w bochenki.Kiedy z piekarnika wyjęłam dwa wypieczone, rumiane bochenki, kiedy odkroiłam 'dupkę' i jeszcze gorącą posmarowałam grubo masłem, wreszcie kiedy poczułam na języku pierwszy kęs, wiedziałam, że to jest to! Chleb ma niesamowicie miękki miąższ zamknięty w cienkiej, chrupiącej skórce. Lekko słodkawy posmak, który czułam już poprzedniego wieczoru w mącznej paście :) nadaje kromkom niepowtarzalny smak. Zdecydowanie mój smak :)
Chleb na stałe wchodzi do kanonu naszego domowego pieczywa.Jeden bochenek zamroziłam i sprawdzę, jak będzie sprawował się po rozmrożeniu.
Chleb toskański, bez soli (2 średnie bochenki)
Około 12 godzin przed pieczeniem przygotować pastę mączną:
* 256g mąki pszennej * 398g wrzątku
W misce połączyć wodę z mąką aż do uzyskania gładkiej, jednolitej pasty. Wystudzić, przykryć i zostawić w temperaturze pokojowej.
Ciasto właściwe:
* 340g mąki pszennej * 110-120g wody * 8g drożdży instant lub 15g świeżych drożdży * 2 łyżki oliwy * cała pasta mączna
W dużej misce umieścić wszystkie składniki, zostawiając niewielką część wody. Wyrabiać mikserem na średniej prędkości przez ok. 12-15 minut, regulując ilość wody. Wyrobione ciasto powinno mieć średnio rozwinięty gluten (rozciągnięte między palcami powinno tworzyć błonkę i nie rwać się). Uformować ciasto w kulę i przełożyć do lekko naoliwionej miski na 2 godziny, składając po 1 godzinie. Wyrośnięte ciasto wyjąć na omączony blat, podzielić na 2 części i uformować je w kule, starając się jak najmniej odgazować. Przykryć ściereczką na 15 minut. Uformować bochenki (ja jedną część pozostawiłam w formie kuli, drugiej nadałam owalny kształt), posypać mąką i odstawić do wyrośnięcia na 1 godzinę.
Piekarnik rozgrzać do 260 stopni wraz z blachą (rozgrzałam z termoobiegiem i włączoną dolną grzałką). Na dno wstawić naczynie z wodą.Przed pieczeniem oprószyć chleby mąką i naciąć. Po włożeniu do piekarnika zmniejszyć temp. do 230 stopni, a po 10 minutach do 200 stopni (musiałam tak obniżyć temperaturę, ponieważ mój piekarnik rozgrzał się do 260 stopni i obawiałam się zwęglenia bochenków). Łączy czas pieczenia powinien wynosić ok. 30-40 minut.Upieczone chleby studzić na kratce.
Moje ulubione. Koniecznie z grubo startych ziemniaków, z cebulą, czosnkiem i dużą ilością świeżo mielonego czarnego pieprzu.
Dość szybko się je przygotowuje więc są świetną propozycją na szybki obiad. Podane z kwaśną śmietaną, lub bardziej treściwie, z sosem grzybowym lub dowolnym mięsnym. Ja smażę placki średniej wielkości i podaję po 3-4 na porcję. Są dość grube, więc dla nas taka ilość jest w sam raz. Można również usmażyć po jednym większym placku na całej patelni i sosem pokryć jedną połowę. Drugą połową przykryć farsz, opcjonalnie polać śmietaną czy ketchupem :-) Najprostszy sos grzybowy można przygotować podsmażając ulubione grzyby na niewielkiej ilości tłuszczu, tak żeby dość szybko się zrumieniły (suszone grzyby najpierw oczywiście namoczyć i ugotować, wywar można wykorzystać do sosu). Następnie zalać śmietaną, doprawić solą i pieprzem, oraz świeżym koperkiem czy natką pietruszki.
Do surowego ciasta dodaję również mleko, dzięki czemu ciasto tak szybko nie ciemnieje. Placki najlepiej smakują świeżo usmażone, ale można jednorazowo usmażyć większą ilość i odsmażyć przed podaniem. Nie pogardzę również plackami na zimno :-)
Dziś placki zjadłam z krupnikiem. Od najmłodszych lat uwielbiam to zestawienie, nie wyobrażam sobie krupniku bez placków. Za to absolutnie nie tknę placków na słodko, np. z cukrem. L. zjadł placuszki z sosem czosnkowym ;-)
A jakie są Wasze ulubione dodatki do placków ziemniaczanych? ;o)
Placki ziemniaczane * 9-10 średniej wielkości ziemniaków (ok. 1 kg) * 2 duże cebule * 2 jajka * 3 ząbki czosnku, przeciśnięte lub drobno posiekane * 4-5 łyżek mąki pszennej * 2 płaskie łyżeczki soli * 2 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu * 4 łyżki mleka * ew. łyżeczka pieprzu cayenne
* olej do smażenia
Ziemniaki obrać, umyć, zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Cebule obrać, drobno posiekać lub zetrzeć razem z ziemniakami. Wymieszać z jajkami, czosnkiem, mąką, solą i pieprzem. Odstawić na ok. 15 minut, aż ciasto wytworzy sok, który należy odlać. Dodać mleko i jeszcze raz dokładnie wymieszać. Nakładać łyżką porcje ciasta na rozgrzany olej, smażyć po ok. 6-7 minut z obu stron na średnim ogniu. Osączyć na papierowym ręczniku, podawać gorące.
Z podanych proporcji smażę ok. 12-14 średniej wielkości dość grubych placków.
Baaaaardzzoooo aromatyczne, mocno cytrynowe i maślane, rozpływające się w ustach. Będą smakowały każdemu amatorowi delikatnych, kruchych ciasteczek i cytrusowych aromatów :)
Idealne zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych, do szklanki herbaty. Przepis na nie chciałam wypróbować już jakiś czas temu, ale za każdym razem kiedy przeglądałam jego źródło, trafiałam na coś co wydawało mi się ciekawsze i bardziej oryginalne. Ale nie tym razem. Są tak rześkie i tak wiosenne, że kiedy słońce zagląda do okien i wdziera się w każdy zakamarek kuchni, jest idealny czas na ich upieczenie.
Przepis pochodzi z książki "Dania słodkie" wyd. Wega Delbana Polska, z moimi drobnymi zmianami.
Cytrynowe wiosenne ciasteczka * 125g miękkiego masła * 125g cukru * 1 jajko lub 2 żółtka * 2 łyżeczki drobno startej skórki cytryny (dałam skórkę otartą z całej cytryny oraz sok i miąższ z połówki) * 150g mąki pszennej * 130g mąki kukurydzianej
Do pieczenia: blacha wyłożona papierem do pieczenia
Masło utrzeć z cukrem w misce. Dodać jajko, cytrynę, mąkę pszenną oraz kukurydzianą i miksować do uzyskania gładkiego ciasta (3-4 minuty). Zbić ciasto w kulę, owinąć folią i włożyć na ok. 30 minut do lodówki. Ciasto podzielić na dwie części, przełożyć na lekko oprószony mąką blat i rozwałkować na grubość ok. 5 mm. (Wałkowałam na papierze, na którym piekłam - ciasto nie rozpływa się podczas pieczenia więc można wykrawać ciasteczka w niewielkich odległościach. Oszczędziło mi to również pracy z przekładaniem ciastek z blaty na blachę.) Piec ok. 15 minut w temperaturze 180 stopni.
Niewielka to babeczka, ale za to wilgotna, bardzo mięsista i sycąca. Jest w sam raz słodka, a połączenie cytrusów i maku to dobre zestawienie. Dodatkowego, lekko maślanego smaku i aromatu nadaje jej syrop, którym jeszcze gorąca została nasączona. Wystarczy rozpuścić odrobinę masła, wymieszać ze świeżo wyciśniętym sokiem z pomarańczy i cytryny. Syrop taki nadaje jej głębi i dodaje wilgoci.
Nie lubię babek piaskowych, a ta jest zupełnym ich przeciwieństwem. Polecam wszystkim zwolennikom babek nie-piaskowych :)
Robi się ją bardzo szybko, wszystkie składniki należy zmiksować w misce i przełożyć do wysmarowanej masłem formy. Szybko, łatwo i przyjemnie :-)
Nie rozsypuje się podczas krojenia i dość długo pozostaje świeża. A to na pewno cenią sobie rodziny takie jak nasza - najwyżej dwuosobowe :)
Polecam!
Babka cytrusowo-makowa * 50 g maku * 185 ml ciepłego mleka * 185g miękkiego masła * 200g cukru * 3 duże jajka * 250g mąki wymieszanej z 2,5 łyżeczki proszku do pieczenia * sok, miąższ i drobno starta skórka z 1 pomarańczy * sok, miąższ i drobno starta skórka z 1 cytryny
Do nasączenia * 30g masła * sok z 1/2 pomarańczy i z 1/2 cytryny
Do pieczenia: forma do babki o średnicy 23 cm wysmarowana masłem.
Mak zalać mlekiem, odstawić na 20 minut. Masło utrzeć z cukrem, dodać jajka i cały czas miksując wsypywać mąkę. Wlać wystudzone mleko z makiem, dodać pomarańczę i cytrynę. Ucierać dopóki masa nie będzie jasna i gęsta. Wlać do przygotowanej foremki. Piec ok. 50 minut w temperaturze 180 stopni, aż ciasto nie będzie przyklejało się do włożonego patyczka (piekłam z termoobiegiem). Zostawić na 10 minut w wyłączonym piekarniku z uchylonymi drzwiczkami.
Przygotować syrop - masło rozpuścić w rondelku, wymieszać z sokiem. Ciepłym syropem polać jeszcze gorącą babkę, po 30 minutach wyjąc z foremki i wystudzić.
"Szaszłyki" z mielonego mięsa, które przygotowałam na dzisiejszy obiad to doskonała propozycja również na grilla. Kuleczki mięsne są soczyste, lekko pikantne i doskonale komponują się z prostą sałatką z ogórków kiszonych, cebuli i odrobiny oliwy.
Doskonale będą smakowały poprzekładane kawałkami papryki, boczku i cebuli.
Mięso z dodatkiem jajka, odrobiny bułki tartej, doprawione oregano, słodką papryką w proszku i papryczką chili, nadziewane na patyczki do szaszłyków nabiera zupełnie innego smaku niż zwykłe kotlety mielone. Dzięki oregano nabiera niepowtarzalnego smaku i aromatu.
"Szaszłyki" w warunkach domowych można upiec w piekarniku lub usmażyć na patelni. Można podać je również z frytkami. Wtedy można jeść nie używając widelca ;-)
"Szaszłyki" z mięsa mielonego (3 porcje) * 400g mięsa (łopatka wieprzowa lub wołowina) * pół jajka * 4 łyżki bułki tartej * 2 papryczki chili, drobno posiekane * łyżeczka słodkiej papryki w proszku * pół łyżeczki pieprzu cayenne * sól i pieprz do smaku
Mięso zmielić przez sitko o dużych oczkach, wymieszać z pozostałymi składnikami, doprawić do smaku solą i pieprzem. Gdyby konsystencja była zbyt luźna, można dodać trochę więcej bułki tartej. Uformować 30 kulek wielkości orzecha włoskiego. Nadziewać na patyczki po 5 kulek. Piec ok. 20 minut w temperaturze 180 stopni lub smażyć ok 10 minut na patelni, obracając mięso, żeby się równomiernie zrumieniło.
Miały być serniki i są. Sernik cappuccino z orzechami, na orzechowym spodzie upiekłam kilka dni temu, dziś już nie ma po nim śladu.
Pierwszy sernik, który przygotowałam w tak szybkim tempie. Porzuciłam długie miksowanie składników. Tym razem szybko połączyłam ser z cukrem, dodałam śmietanę i jajka. Na koniec kawa i odrobina mąki. Ucieranie nie trwało dłużej niż 5 minut, a pieczenie 40. Tylko czas studzenia, w którym cudowny zapach kawy unosił się w mieszkaniu i przyprawiał nas o ślinotok, strasznie się dłużył :o)
Pozostałam jednak wierna mieleniu sera. Nie mogę się przekonać do gotowych, zmielonych serów w wiaderku.
Był pyszny i zasługuje na to, żeby go powtórzyć (co rzadko u mnie się zdarza). Smak miał taki jak na sernik cappuccino przystało. Był słodki... bardzo słodki. Był lekko kremowy i delikatny. Był orzechowy. I był kawowy... smak kawy był mocno wyczuwalny, ale nie narzucający się. W sam raz.
Do pieczenia: blacha 20x20cm tortownica o średnicy 22cm wyłożona folią aluminiową
Ciasteczka i orzechy pokruszyć blenderem, wymieszać z rozpuszczonym masłem. Mieszanką wyłożyć spód przygotowanej blachy, powierzchnię wyrównać. Wstawić do lodówki.
2 łyżki śmietany podgrzać i wymieszać z kawą, wystudzić Twaróg zmielić dwukrotnie. Zmiksować krótko z cukrem. Miksując dodać śmietanę, jajka, mąkę i aromat. Na końcu dodać przestudzoną kawę i posiekane orzechy. Dokładnie wymieszać. Wlać na przygotowany spód, piec ok. 40 minut w temperaturze 175 stopni. Wyłączyć piekarnik, po 30 minutach uchylić drzwiczki i zostawić sernik do całkowitego wystudzenia.